Druga azjatycka wyprawa stała się faktem. Od poniedziałku jestem znowu w Bangkoku.
Podczas zeszłorocznej przygody co tydzień w poniedziałek dzieliłem raportem z moich przygód. Cykl nazywał się „Tydzień w Azji”. Systematyczne pisanie dało mi piękne owoce. Był to jeden z fundamentów sukcesów mojej zeszłorocznej wyprawy. Oprócz tego wiele osób czekało na poniedziałek i skorzystało na mojej twórczości.
W Polsce systematyczność siadła. Pierwszy okres po powrocie był raczej ciężkim zderzeniem z rzeczywistością. Nie zabrakło wypadku w najbliższym otoczeniu i kłopotów prawnych związanych z była spółką. Później było już dużo lepiej, ale przytłaczająca była ilość wyzwań. Co kilka tygodni robiłem coś dużego, wymagającego i po raz pierwszy. Choć w wielu sferach dałem radę (o czym pisałem także w poprzednim poście, który powstał w oczekiwaniu na lot) to z pisaniem było bardzo średnio.
Dlatego kolejny pobyt w Tajlandii wydaje się być sprzyjającą okolicznością do wartościowego nawyku. W końcu każda radykalna zmiana otoczenia i środowiska zwiększa prawdopodobieństwo zmian w życiu („when in doubt. travel.”).
Jednak na samą myśl o relacjonowaniu życia w ten sposób poczułem sporo niechęci. W końcu fajnie się pisze o spektakularnych przygodach, gdy jedziesz gdzieś stopem lub bez kasy szukasz jakiejkolwiek opcji na przetrwanie kolejnych tygodni. Coś takiego wydaje się mieć wartość dla czytelników.
Mój tegoroczny pobyt w Tajlandii i okolicach będzie jednak inny. Zdecydowanie bardziej spokojniejszy. Zamierzam cieszyć się prostym życiem w Bangkoku, regularnie pracować i rozwijać się, dlatego niektóre tygodnie mogłyby być bardzo trudne do opisania. Już w zeszłym roku łapałem się na tym, że niektóre TwA robię na siłę.
Na szczęście niechęć do tworzenia regularnych relacji nie oznacza niechęci do pisania. Szkoda nie skorzystać z takiej okazji jak kolejny nowy rozdział w życiu, dlatego będę pisał co tydzień w piątek posta. Nie precyzuję na jaki temat. Być może będą to relacje, a być może coś innego. Mam coś do przekazania, więc zapraszam do odwiedzenia. Najlepiej nie zaprzątając sobie głowy pamiętaniem o sprawdzeniu bloga polub fanpage Jak wygrać życie i ustaw sobie, abyś dostawał informacje o nowych postach.