Derek Sivers mawia „powinieneś założyć biznes dopiero gdy ktoś cię o to poprosi”. Tak było z prezentacją mojej wyprawy do Tajlandii. Gdyby kilka osób mnie o to nie poprosiło to bym się to nie zdecydował. Idealnie pasował termin 8 kwietnia i pod koniec marca stworzyłem wydarzenie na facebook-u. Jednocześnie zacząłem organizować salę. Miejsce na 50 osób wydawało idealne.

Jak to się stało, że wydarzenie zyskało taki rozgłos?

Chwilę zamyśliłem się przy tworzeniu nagłówka, ale ostatnio dużo piszę i naturalnie wyszło „jak spędzić zimę w Tajlandii mając 2000 zł oszczędności”. Prawdziwie opisuje to moją tajską wyprawę i jest atrakcyjną wizją. W kilka godzin wytworzyło się ogromne zainteresowanie. Przygotowałem rejestrację przez maila, aby przeprowadzić selekcję najbardziej zainteresowanych i w jakiś sposób oszacować ile miejsc będzie potrzebnych.

event

Zainteresowanie było jednak wciąż gigantyczne. Choć promocję ograniczyłem do wrzucenia wydarzenia na mojego fanpage’a, profile i grupę „polish digital nomads” to na stronie wydarzenia zainteresowanie wyraziło 1700 ludzi, a 455 oznaczyło, że weźmie udział. Zapisy mailowe nie zniechęcały, bo na listę wpisało się ponad 520 osób…

statystyki

Zmieniła się waga prezentacji. Zacząłem się do niej przygotowywać, a jak wiadomo jednym z kluczowych czynników każdego wystąpienia jest poznanie swojej widowni. Z tym miałem duży problem, bo nie wiedziałem dlaczego ludzie tak tłumnie wyrazili zainteresowanie tym wydarzeniem. Wydawało mi się, że jest dużo prelekcji podróżniczych. Po konsultacjach zdecydowałem się na zwięzłą odpowiedź na pytanie którym nazwałem to spotkanie – jak spędzić zimę w Tajlandii mając 2000 zł. Przy okazji przyprawiając to tylko moimi przygodami, a nie opierając na nich całe wystąpienie.

Jednocześnie starałem się cały czas podtrzymać zainteresowanie wydarzeniem i zachęcić do zapisu zainteresowane osoby. Codziennie wrzucałem coś na stronę wydarzenia, bo o każdym takim poście potencjalny uczestnik jest powiadamiany. Przy okazji tworzy się obraz w głowie: ” organizatorowi zależy”. Polecam Wam takie podejście jeśli będziecie kiedyś coś organizować na taką skalę.

Jeden z postów przypominających o spotkaniu

Jeden z postów przypominających o spotkaniu

Dużym problemem była potrzeba zorganizowania zdecydowanie większej sali niż planowałem. Za darmo.

Wykorzystałem wiele różnych kontaktów i najlepszym oraz największy miejscem z dostępnych była Sala A na Wydziale Nauk Społecznych UAM na poznańskich Ogrodach. Mogłem z niej skorzystać dzięki pomocy Pauli z PSiAP (dziękuję raz jeszcze!). W przeszłości wielokrotnie pomagałem tej organizacji prowadząc warsztaty z improwizacji oraz dogadując znajomych, którzy prowadzili swoje warsztaty na Zlocie PSiAP czy cyklu Akademii Sukcesu. Byłem (i jestem) m.in. dla tej organizacji osobom nr 1 do której można było się zwrócić o pomoc i w tak nieoczekiwanym momencie mi się to odpłaciło. Warto czasem pomagać nie oczekując jakiejkolwiek gratyfikacji.

Nadszedł wreszcie piątek.
Oczywiście się bałem. Nigdy wcześniej nie występowałem tak długo przez tak dużą publicznością o której nie można było nic powiedzieć.
Zdarzało mi się zapowiedzieć wykład kogoś innego przed licznymi grupami, ale wtedy nie czułem na sobie takiej presji, bo to nie ode mnie oczekiwano emocji, wiedzy, historii czy doświadczenia.

Tym razem było inaczej i dodatkowy stres rodziła kwestia sali. Mogłem tam wejść dopiero na 20 minut przed prelekcją, a chciałem rozpocząć na czas. Niestety były problemy techniczne i z tego powodu zapomniałem m.in. o nagraniu. Przed 19 Sala w większości się wypełniła.

Prelekcja
Punktualnie o 19 poprosiłem chętne osoby do pozostawienia swojego adresu mailowego na biurku. Był to bonus dla punktualnych. Tych zebrało się też więcej bym się spodziewał, bo 50. Cały czas docierali nowi ludzie i zaczęły się zapełniać także schody.

DSC_0119

Prezentacja zaczęła działać, choć nie w taki sposób jakbym sobie życzył, czyli na pilota. Nie działał też dźwięk, więc muzyka do premiery teledysku z mojej wyprawy pochodziła z głośników mojego laptopa. Wewnętrznie zbierały się wątpliwości, ale kontynuowałem według planu.

Zacząłem od opowiedzenia o realiach cenowych. Niestety w Tajlandia nie jest aż taka tania jak na tym filmiku (którego nie mogłem pokazać i musiałem opowiedzieć).

Następnie opowiedziałem o chwilach zwątpienia w pierwszym tygodniu i tego jak, dzięki informacji od mojego kompana Jacka, zainteresowałem się możliwościami wolontariatu w zamian za nocleg. W ten sposób trafiłem na wyspę Koh Phangan, gdzie spędziłem w sumie ponad miesiąc. Na początku mając taki domek dla siebie.

29706136

Tą historią chciałem podkreślić jak ważne jest posiadanie ambitnych i aktywnych ludzi wokół siebie. Miałem duże szczęście -już pierwszy dzień w Tajlandii spędzać w dwoma kolegami z Poznania. Gdyby nie ich pomoc/rady to ten wyjazd nie ułożyłby się w taki sposób.

Kolejną historię przywołałem jako wstęp rozmowy o umiejętnościach, które warto nabyć we współczesnych czasach. Szczególnie gdy chce się pracować zdalnie i wyjeżdżać na dłuższy okres do innych krajów.

Opowiedziałem o polskiej wigilii w Bangkoku na którą trafiłem dość przypadkiem z innej części kraju (byłem tylko trzy dni w stolicy jako międzylądowaniu w podróży z południa na północ) na której św. Mikołaj ze zdjęcia przyniósł mi prezent w postaci propozycji współpracy, która wniosła duże zmiany w moim życiu. Poza tym od tego momentu wreszcie mogłem odetchnąć finansowo. Jednak gdybym nie miał za sobą lat eksperymentów w prowadzeniu fanpage’y i pisania tekstów na temat moich pasji to nie mógłbym skorzystać z tej możliwości. Dlatego szczerze rekomenduję samodzielne zdobywanie doświadczenia, a nie oczekiwanie aż ktoś da ci pracę. Okazje trafiają się zdecydowanie szybciej osobom na to PRZYGOTOWANYM.

św. Mikołaj zleceniodawca

św. Mikołaj zleceniodawca

W kolejnym etapie wymieniłem kilka rodzajów tego typu pracy, ale to już temat do rozwinięcia w osobnym poście. Wewnętrznie miałem jednak ochotę jak najszybciej skończyć, bo zobaczyłem na sali kilka ziewnięć i zaskakująco mnie to dok

Na zakończenie zachęciłem zainteresowane osoby do przyłączenia do społeczności czytelników bloga, która będzie fajnym miejscem do wymiany doświadczeń, wiedzy i wspólnego wzrostu. Z tej możliwości skorzystało prawie 70 osób, co jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Link do grupy tutaj, jeśli chcesz to zapraszam, ale naprawdę zrób to świadomie. Po tym wystąpieniu naprawdę nie zależy mi na masach, a na małych grupach fajnych ludzi z podobnym nastawieniem do działania i wolą walki o własne marzenia

Na koniec ogłosiłem mój cel na najbliższe miesiące blogowania, działań w social media, wystąpień i prowadzenia grupy: na konferencji w Bangkoku w listopadzie 2016 co najmniej 5 osób będzie dzięki mnie. Prawdziwe szczęście to podobno pomagać innym, sprawdzę.

Chciałbym aby te osoby zmieniły swoje życie na tyle lub stworzyły dochód, który pozwoli im na spędzenie zimy w Tajlandii, dzięki mojej pomocy.

Już w tym momencie wiem o jednej osobie, która zainspirowała się tym spotkaniem i jest duża szansa, że pojedzie. Jeszcze co najmniej 4:)

Następnie zostawiłem czas na pytania. Kilka osób zaczęło wychodzić, więc postanowiłem podziękować za uwagę i zakończyć spotkanie. Jak się po chwili okazało był to błąd i ustawiła się do mnie długa kolejka. Na szczęście koleżanka mi podpowiedziała, abyśmy z powrotem wszyscy usiedli i kontynuowali rozmowę w bardzo fajnym gronie zainteresowanych. To był zdecydowanie najlepszy moment spotkania i trwał chyba pół godziny.

Po spotkaniu

Później się okazało, że byłem swoim najsurowszym krytykiem (jak to zwykle bywa). Do grupy zgłosiło akces aż 70 osób, a od wielu osób dostałem konkretną informację zwrotną. Oczywiście było trochę dziwnych zarzutów, ale to przy tak dużej grupie było nieuniknione.

Biorąc pod uwagę:
– problemy techniczne
– to jak mało czasu było na przygotowanie
– brak materiałów edukacyjnych dotyczących przygotowanie prezentacji tego typu
– możliwość wejścia do sali dopiero na chwilę przed spotkaniem
– przypadkowa publiczność o niejasnych dla mnie potrzebach
– pierwszy tak długi występ przez tak dużą publiką
– strach przed tym, aby nie spowodować przesytu swoimi przygodami

To było bardzo dobre doświadczenie i kolejny mocny krok do wzrostu. Nauka pływania na głębokiej wodzie 🙂

DSC_0191

Choć miałem chwile zwątpienia, gdy się obudziłem następnego dnia „po co tyle czasu w to inwestować i wystawiać się krytykę, skoro tego nie potrzebujesz i na tym nie zarabiasz”. No tak tylko akurat ja…

nie zostałem stworzony do tego aby się poddawać.

Dlatego nie mogę się doczekać kolejnych prezentacji w których wykorzystam zdobyte doświadczenie. Następne już we wtorek i w sobotę:)

A-calm-sea-does-not-make-a-skilled-sailor

Share This

Pokaż Światu jakiego fajnego bloga czytasz

Z każdym udostępnieniem zbliżasz się do życia wolnego od lokalizacji