Druga azjatycka wyprawa stała się faktem. Od tygodnia jestem znowu w Tajlandii.

Zanim wsiadłem do samolotu musiałem się pożegnać z Polską. Podobnie jak w zeszłym roku były to trzy imprezy, choć tym razem wszystkie w Poznaniu.

Zaczęło się od wydarzenia, które opóźniło mój tegoroczny wylot. Z racji 30 rocznicy urodzin moich i mojego bliskiego kumpla Michała Grześkowiaka postanowiliśmy zrobić w ostatniej możliwej dacie przed wylotem stand-up charytatywny, czyli wieczór humorystyczny z wstępem co łaska z przeznaczeniem na szczytny cel.

15220051_10211003230825188_8769892247703626646_n

Wyszło bardzo dobrze. Wielu nieprofesjonalnych mówców dało świetne występy. Sam trochę się stresowałem, bo nigdy wcześniej nie wychodziłem na scenę z misją rozśmieszenia ludzi. Tym bardziej jako zamykający całą imprezę, bo Michał zapowiadał wszystkich.


Całość wyszła rewelacyjnie. Być może było kilka mankamentów do poprawienia w przyszłości, ale generalnie dotarło do nas wiele pozytywnych opinii. Bardzo dziękujemy wszystkim gościom na sali i na scenie, a także lokalowi Piwomania za udaną współpracę.

Pozostałe pożegnania miały bardziej kameralny charakter. Pierwsze w gronie najbliższych przyjaciół i znajomych. Zostałem zaskoczony m.in. tortem lodowym – dzięki S 🙂

img_0944

 

Wiele elementów tegorocznych pożegnań były bardzo zbliżone do zeszłorocznego, co jest jak najbardziej dobrą wróżbą:)

Ostatni wieczór w Poznaniu to już rodzinne urodzino-pożegnanie. Szybki rajd przez miasto po nową walizkę, przepakowanie i czas spać. Cały czas to wszystko wydawało się snem – jak mogę opuścić Poznań na tak długo?

Lot do Kijowa miałem o 16 z warszawskiego Okęcia, ale na szczęście jeden z kierowców na Blablacar odebrał mnie spod domu i zawiózł bezpośrednio na lotnisko. Tam napisałem wpis o przereklamowaniu bezpiecznego życia, spotkałem innych uczestników oraz prelegentów konferencji i wsiadłem z podciągającym nosem do samolotu.

img_0961

W Kijowie musiałem się zgłosić po bilet podczas ultrakrótkiej przesiadki, bo coś nie przechodziło w Warszawie. W wyniku zawirowań nie dostałem miejsca obok kolegi Marcin Pieleszka, ale obok młodej modelki z Estonii.

Nie szukałem specjalnie możliwości przesiadki lub zamiany. Niestety podczas podróży czułem się bardzo średnio ze względu na przeziębienie.

Wreszcie wylądowaliśmy. Oczywiście przywitało nas chlaśnięcie wilgotnym powietrzem po wyjściu z samolotu. Pewny punkt przy przylocie z zimowej Polski.

Podczas moich pierwszych godzin w Bangkoku trafiłem m.in. w kadr videobloga.

Potem ledwo żywy trafiłem do mojego Guest House w pobliżu dworca Hua Lamphong. Dzięki rabatom zebranym przez AirBnB (jeśli nie macie jeszcze konta to skorzystaj z mojego linka i dostaniesz 85 zł na start) tygodniowy koszt pokoju jednoosobowego wyniósł 200 zł. Co prawda nie było to najbardziej luksusowe wnętrze w jakim byłem, ale pod kątem cena/jakość/lokalizacja było bardzo dobrze.

Tydzień w Bangkoku upłynął praktycznie na pracy przy konferencji #EventBPG. Byłem jednym z prelegentów i miałem do wykonania wiele zadań wokół. Poza tym zdrowie nie dopisywało. Budziłem się wyspany o 3, aby czuć się zmęczonym w ciągu dni, a różne objawy przeziębienia mnie nie opuszczały.

Mimo to wystąpienie udało się bardzo dobrze. Opowiedziałem o moim podejściu do social media i o tym jak uzyskać flow w tym zakresie.

15203387_545006305698719_7522711802091853913_n

Podczas konferencji najważniejsze były oczywiście nowe znajomości. Konferencja w Bangkoku gwarantowała dużą ilości ludzi na odpowiednim poziomie, w końcu sam koszt lotu jest swego rodzaju selekcją. Nie chciałbym zapeszać, ale może być to dla mnie kolejny kamień milowy w życiu.

Po jednej z integracji zaliczyłem jednak kryzysową noc. Dopadło mnie zatrucie pokarmowe. Zwracałem wszelkimi możliwymi drogami i wyjazd następnego dnia na wyspę Koh Chang stał pod dużym znakiem zapytania. Na szczęście dzięki zrzutce lekarstw od uczestników konferencji mój stan poprawiał się nad ranem z minut na minutę. Nawet pojechałem na wykład Mac Walena do jego szkoły w centrum Bangkoku. Jest to najbogatszy Polak w Tajlandii, który na samej giełdzie zarabia miliony.

Kolejnego dnia ruszyliśmy na wyspę Koh Chang. Zajęło to prawie cały dzień, ale jesteśmy. To tutaj zakończę szaloną dekadę z dwójką z przodu.

Jako ludzie przez 30 lat życia podejmujemy szereg różnych decyzji, które prowadzą nas w różne miejsca. Mnie życiowa ścieżka zaprowadziła na tajską wyspę. Nie mam prawa narzekać 🙂

15193573_1126120537495232_326197599463419914_n

 

 

 

 

Share This

Pokaż Światu jakiego fajnego bloga czytasz

Z każdym udostępnieniem zbliżasz się do życia wolnego od lokalizacji