Za oknem bezkresne niebo i drgające skrzydło samolotu.
Pod – podobno indyjskie miasto Indore, ale wiem to tylko dzięki informacji z tabletu wbudowanego w fotel.
Wokół sporo koloru fioletowego, bo lecę Qatar Airways.
Wracam z Tajlandii. Po raz trzeci.
Z kraju, w którym spędziłem najwięcej czasu poza Polską. Kraju, który odmienił moje życie o 83 stopnie. Kraju, który uwielbiam i do którego nie wyobrażam sobie nie wracać lub znowu w nim nie pomieszkać.
Wracam po 15-dniowym pobycie, którego głównym punktem był występ na polskojęzycznej konferencji EventBPG w Bangkoku. O tym wydarzeniu słów kilka w najbliższych postach.
Geneza tegorocznego wylotu do Bangkoku, czyli mnie tam nie miało być
Dwie ostatnie zimy spędziłem praktycznie w całości w Tajlandii (opis ostatniej znajdziesz tutaj). Nie widziałem żadnego praktycznego powodu na spędzanie tych miesięcy w zimnych polskich warunkach. Wybór był oczywisty.
Dzisiaj obiektywnie też nie widzę powodów, aby mając możliwość wyboru, zostać w tym okresie w Polsce, zamiast polecieć do Tajlandii.
Jednak nasze życiowe decyzje rzadko są obiektywne i w pełni subiektywnie, więc w ostatniej chwili zdecydowałem się na zamieszkanie w centrum Poznania i stacjonarną pracę w drodze do osiągnięcia celów, zamiast po raz kolejny wyjechać do Tajlandii. Więcej na ten temat napisałem w tym poście.
Być może w Twojej głowie pojawia się pytanie:
Mamy Poznań, dążenie do celów i tym podobne, to czemu ten post jest o Tajlandii?!
Jeśli tak jest, to masz bardzo słuszne wątpliwości, bo to wszystko od początku było zagmatwane. Byłem (i jestem) zadowolony z mojej decyzji o odpuszczeniu długoterminowego pobytu w Taj w tym roku, ale coś jednak nie grało…
Staram się jak najbardziej świadomie podchodzić do życia, więc rozpisałem wszelkie elementy dłuższego pobytu w Tajlandii i oceniałem, co najbardziej na mnie wpływa emocjonalnie.
Spośród wszystkich oczywistych zalet pobytu w Krainie Uśmiechu najbardziej było mi szkoda opuścić konferencję EventBPG w Bangkoku. Wydarzenie, na którym występowało wielu moich bliskich znajomych, które współtworzyłem w zeszłym roku, na którym sam miałem wystąpić oraz które niesie duży potencjał biznesowy dla uczestników…
Tego mi było szkoda w największym stopniu. Nie słońca, jedzenia, owoców i dziesiątków innych zalet Tajlandii… Najbardziej żal było opuścić konferencję.
Swoimi wątpliwościami dzieliłem się przy okazji rozmów z różnymi osobami, aż w końcu moja mama namówiła mnie, abym po prostu poleciał, nawet tylko na kilka dni konferencji, jeśli mi zależy. Takiego bodźca potrzebowałem – Dziękuję!
Kupiłem bilet w promocji Qatar Airways do Pattayi, która jest oddalona o dwie godziny jazdy od Bangkoku.
Kilka dni później dołączył do mnie mój wspólnik Łukasz i kolejna, trzecia już, wyprawa do Tajlandii zaczęła nabierać realnych kształtów.
Pierwszy w historii lot Doha – Pattaya
Nadszedł dzień wyjazdu. W moim przypadku trochę się rozciągnął w czasie, bo po drodze miałem wpaść do Łodzi na rekonesans przed kolejną konferencją Tam Gdzie Chcę, która odbędzie się w tym mieście.
Miałem okazję po raz pierwszy poznać nocne życie Piotrkowskiej. Spędziłem fajny czas z Cezarym (ekspert od virality, sprawdźcie jego projekt #zaznajlodzi), który współtworzy łódzką edycję Tam Gdzie Chcę i wieloma dawno niewidzianymi znajomymi z tego miasta. Do łóżka trafiłem po 4.
Mimo deficytu snu, udało mi się sprawnie wyjechać do Warszawy, aby tam spotkać się z kilkoma osobami. W praktyce rozłożyłem swoje bagaże przy barze z wrapami w Złotych Tarasach i wszystkich kierowałem w to miejsce w odstępach dwugodzinnych. Tak minął mi czas do wieczora, gdy ruszyłem na lotnisko, po drodze spotykając się z moim towarzyszem podczas tej wyprawy – Łukaszem.
Do Kataru dolecieliśmy bezproblemowo, choć zmęczenie dawało mi już się we znaki. Na miejscu chcieliśmy skorzystać z wycieczki po mieście, oferowanej podróżnym podczas długich przesiadek.
Okazało się, że na tydzień przed naszą podróżą tego typu wycieczki przestały być bezpłatne. Jednak koszt 12 $ jest zdecydowanie do przyjęcia, więc polecam tę formę na szybkie zapoznanie się z miastem. Jeśli chcielibyście zostać dłużej w centrum, to powrót na lotnisko taksówką powinien kosztować ok. 30 zł (katarska waluta jest w odniesieniu do złotówki prawie jak 1:1).
W praktyce podczas wycieczki byliśmy obwożeni po najciekawszych miejscach i mieliśmy kilka krótkich postojów i jeden dłuższy na targowisku. Tam mogliśmy coś wypić na szybko i kupić magnes.
Nadszedł wreszcie czas na drugi lot na odcinku Doha – Pattaya. Udaliśmy się do określonego gate’u, a tam niespodzianka. Byliśmy częstowani kawą i słodkościami, dostaliśmy prezenty i jakąś kopertę.
Pomyślałem „WOW, ale ten Qatar dba o podróżnych”.
Po otworzeniu koperty okazało się, że to certyfikat z okazji odbycia pierwszego komercyjnego lotu z Doha do Pattaya! Ponieważ inauguracyjny lot nie zdobył jeszcze wielkiej popularności, to w samolocie było sporo wolnych miejsc. Miałem szczęście podróżować bez sąsiadów, więc przespałem sporą część lotu na trzech siedzeniach.
Gdy dotarliśmy na miejsce, to na nasz samolot czekał czerwony dywan, fotoreporteży i jacyś oficjele w limuzynach. Na wejściu witała nas ścianka z datą lotu, a także hostessy rozdające kwiatki do założenia na rękę.
Wreszcie Bangkok!
Wreszcie wylądowaliśmy w Pattaya – tajskim mieście nad morze, które jest przez wielu uznawane za najbardziej grzeszne na świecie…
Tamtejsze lotnisko jest zdecydowanie najgorsze spośród tych, które odwiedziłem w Tajlandii (dwa w Bangkoku, Phuket, Krabi i Chiang Mai). Jest mało okienek immigration, a jedyną infrastrukturą transportową są prywatne busy. Nie pasuje to do Dreamlinera i katarskich linii.
Bez zbędnej zwłoki udaliśmy się najszybciej jak się dało do Bangkoku. Najpierw dojechaliśmy na dworzec autobusowy w Pattaya, a potem dużym autobusem na dworzec Ekkamai.
Stamtąd nie było łatwo zorganizować transportu taksówką lub uberem (częste zagubienia, anulacje, opóźnienia), ale dojechaliśmy do naszego mieszkania Airbnb obok hotelu, w którym odbywała się konferencja.
Znowu byłem w Bangkoku. Mieście, które tak dobrze znam, a od którego zdążyłem się odzwyczaić w ostatnich miesiącach.
Zaczynała się kolejna przygoda.