Witam Was w Nowym Roku! Choć już Was z niego pozdrawiałem (lajkujących mnie na facebooku, jeśli nie jesteś w tym gronie to zapraszam) na kilka godzin zanim pojawił się w Polsce. Było to bardzo osobliwe.

Szczególnie przespanie polskiego sylwestra było dziwne:)

To był mój najbardziej stacjonarny tydzień od kiedy przyleciałem do Tajlandii. Nie opuściłem ani razu miasta Chiang Mai i nawet nie poruszałem się żadnym środkiem transportu. Tylko spacery po mieście. Nie mam z tym jednak najmniejszego problemu, bo już sporo nazwiedzałem w tym kraju. Pojawiły się także inne priorytety.

Jeszcze w starym roku dogadałem szczegółowy plan pracy jako content/social media manager i angażuję się w to bardzo mocno. W tym momencie jest to dla mnie najważniejsza sprawa ze względu na to jakie perspektywy oraz rozwój daje mi ta współpraca. Wdrażam też wiedzę z ostatnio przeczytanych książek m.in. Turning Pro .

Oprócz tego cały czas pomagam w hostelu. Pierwszy zachwyt szybko minął i wielokrotnie myślałem o opuszczeniu tego miejsca. Nie jest to jednak wybór zero-jedynkow i na razie poukładałem sobie tu życie. Mój ogólny plan dnia:

9-10 budzę się jak się obudzę

10 schodzę na śniadanie, którym jest jajecznica z tostami i rozliczam kasę po mojej wieczornej zmianie poprzedniego dnia z New (tajska managerką hostelu)

11 idę na rooftop który jest moim biurem tutaj. Pracuję tak długo aż muszę.

Rooftop Hostel Baan Khun 2

Rooftop Hostel Baan Khun 2

14-15 idę na obiad za 4-5 zł do jednej z okolicznych jadłodajni

ok 16 wracam do hostelu, aby dalej popracować/pospać/poczytać

ok 18 wychodzę na miasto na spacer + kolacje

21 -1 pracuję w recepcji razem z moim laptopem, więc w praktyce trochę pracy/edukacji i odpływania w odmęty internetu

Wygląda to całkiem nieźle, ale miałem momenty gdy New strasznie mi podnosiła ciśnienie. Nauczyłem się jednak twardo robić to co mi pasuje. W każdej chwili mogę wziąć plecak i zmienić miejsce.

Byłoby mi jednak szkoda dachu z widokiem na góry oraz jedną z najstarszych świątyń. Goście nie są informowani o istnieniu tego miejsca przy meldunku, także zwykle jestem tam sam.

Widok z dachu hostelu

Widok z dachu hostelu

Poza tym mam jeszcze sporo rzeczy do zobaczenie w Chiang Mai, a w parku mam idealną infrastrukcję na moje aktualne potrzeb do ćwiczenia kalisteniki. Pierwszy raz od momentu gdy tu przyjechałem. Poza tym choć praca w hostelu nie jest taka kolorowa jak ją sobie wyobrażałem, to jednak zawsze chciałem tego spróbować i dobrze byłoby mieć większy materiał badawczy niż miesiąc:)

Szczególną nocą był sylwester i był to jak na razie jedyny wieczór, który spędziłem poza hostelem. Poszedłem wtedy z dwoma Hiszpanami i Hiszpanką w stronę głównej bramy Starego Miasta. Tam zjedliśmy jakiś streetfood na okazjonalnym bazarze noworocznym i potem wypiliśmy kilka piw przy fosie w delikatnym oddaleniu od głównego tłumu. Rok 2016 powitaliśmy przy murze i potem poszliśmy potańczyć do klubu Zoe (o tym jaki to klub zorientowałem po pół godziny pląsów, także było dobrze). Zwykle to miejsce zamykane jest ze względu na prawo o północy, tym razem było czynne do 2, co oczywiście jest wczesną godziną jak na imprezy tej nocy. W międzyczasie pogubiliśmy się z kompanami, więc ok 3 wróciłem do hostelu. W Polsce była wtedy 21:00, także pierwszy raz przespałem polskiego Sylwestra. Na szczęście nie z powodu upojenia 😉

Lampiony na Nowy Rok w Chiang Mai

Lampiony na Nowy Rok w Chiang Mai

W miniony weekend odwiedziłem obydwa główne targowiska Chiang Mai, które odbywają się na wyłączonych tego dnia ulicach. Sobotni znajduje się poza Starym Miastem i połączyłem to z odwiedziną srebrnej świątyni, która zdecydowanie się wyróżnia na tle setek buddyjskich świątyni, które są tu na każdym kroku. Byłem tam z Martą – Hiszpanką mieszkająca na co dzień w Dublinie. Zaskoczyła mnie tym, że zrobiła sobie na plecach tradycyjny tatuaż tajski. Nie jestem pewien czy znała jego pełne znaczenie. Jednak wolę przywieźć sobie na pamiątkę magnes do domu i pełną kartę zdjęć 😉

Na plecach u Marty z Hiszpanii/Dublina

Na plecach u Marty z Hiszpanii/Dublina

Przed przyjadem do Chiang Mai bardzo mnie zaciekawiło jak ktoś nazwał to miasto „tajskim Zakopanem”. Nasze Zakopane jest jednym z najlepszych miast dla mnie i mimo wszelkich wad je uwielbiam. Ciężko jednak znaleźć dużo podobieństwami między obydwoma miastami. Muszę się jednak zgodzić, że są pewne elementy wspólne np. świątynia Wat Lok Molee mogłaby z powodzeniem być gdzieś na Kasprusiach 😉

Świątynia Wat Lok Molee

Świątynia Wat Lok Molee

To by było na tyle w tym tygodniu, pozdrawiam!

Share This

Pokaż Światu jakiego fajnego bloga czytasz

Z każdym udostępnieniem zbliżasz się do życia wolnego od lokalizacji