Cóż za ironia losu. W sytuacji gdy mam jedne z najlepszych warunków do napisania poniedziałkowego podsumowania moich przygód w Azji, to mam z tym najwięcej problemów ze względu na ilość pozostałej pracy. Od dwóch tygodni biorę udział w wyzwaniu pisania codziennie 1000 słów i dzisiaj zrealizowałem ten cel zanim zacząłem tworzyć tego posta:) Bardzo mnie to jednak cieszy, bo przebieg zdarzeń pozwala z dużym optymizmem patrzeć w przyszłość. Na początku zajmijmy się przeszłością, a konkretnie minionymi siedmioma dniami.

dragon chiang mai

W zeszłym tygodniu pisałem do Was z ledwością, leżąc cały dzień w łóżku. Czułem się słabo i nie miałem całkowicie apetytu. Nie wieszczyło to niczego dobrego, także we wtorek poszedłem do lekarza i było już lepiej. Opisałem już ten dzień dość szeroko w relacji z wizyty w szpitalu.  Jednak muszę koniecznie wspomnieć o kluczowych wydarzeniach z tamtych dni, które miały wpływ na kolejne i wywołały tytułową aferę.

Podczas składania ostatnich zdań zeszłotygodniowej relacji przyszedł do pokoju, w którym egzystowałem, jeden z wolontariuszy i przekazał informację, że jutrzejszej nocy nie ma dla nas łóżek. Możemy spać przy 15C na dachu. Podjąłem wtedy decyzję, że następnego dnia się pakuję i opuszczam miejsce w którym myślą, że można ze mną tak postępować. Następnego dnia po powrocie od lekarza tajska menedżerka zaprowadziła mnie do hostelu o którego istnieniu nie miałem pojęcia – Good Place. Może raz pomyślałem o tym miejscu – „jak jeszcze oni mogą się tu utrzymywać?”, bo ulica na której są oba hostele ma chyba największą gęstość takich przybytków na Świecie. W jednokierunkowej ulicy jest ok 20 miejsc noclegowych, w zdecydowanej większości właśnie hosteli!

Good Place Hostel

Wracając do Good Place. Bardzo ładne wnętrza i spokój w porównaniu z Baan Khun 2 w którym dotychczas pracowałem i mieszkałem. Zapłaciłem na początku za jedną noc i trafiłem do pokoju w który mieszkali stali goście naszego hostelu (u nas sprzedawano piwa i było zawsze tłoczno, tu nie). Spodobało mi się i zapłaciłem za kolejne dwie noce. Przy okazji zaoferowałem właścicielowi pomoc w promocji – zrobienie strony i inne działania online w zamian za darmowe spanie. Powiedział, że pomyśli.

Po 3 dniach płatnego noclegu właściciel Good Place skorzystał z mojej pomocy. Zrobiłem już pierwszą wersję strony, przygotowaliśmy plan działania i powoli go realizujemy. Głównie ze względu na to, że jestem Katolikiem i on jest jednym z kilku procent Tajów tego wyznania.

Nie spodobało się to w moim starym hostelu. Raczej nie względu na to, że byłem super recepcjonistą. Problemem jest to, że nie chcieli aby Good Place miało lepszą promocję. Ten hostel jest dobrej jakości, ale właściciel – były nauczyciel, nie ogarnia za bardzo promocji. Dobry, poczciwy człowiek, jednak w biznesie mu nie idzie. Baan Khun 2 dostrzegł zagrożenie w mojej współpracy z nim i wytaczano ciężkie działa. Rozmowy w jednym i drugim hostelu. Teraz jest chłód. Nikt nikogo nie odwiedza, choć zawsze muszę ich minąć gdy idę gdziekolwiek. Kolejny raz potwierdziło się przysłowie o chytrości. Przecież wystarczyło być w porządku wobec mnie.

Ostatecznie bardzo dobrze się wszystko ułożyło. Mam w miarę dobre warunki do życia i pracy do końca stycznia. Później na celowniku jest Bangkok i tam zamierzam osiąść do końca mojej tajskiej przygody.

W minionych dniach zdarzyła mi się wycieczka po okolicach night market na motorze jako pasażer Kanadyjczyka, który spędza tu każdą zimę od 15 lat. Jest konsultantem w branży paliwowej. Przez 8 miesięcy zarabia kasę w domu, a potem przenosi się do Chiang Mai. Ma już tu żonę i kilka nieruchomości. Jak to się stało, że mnie obwoził? Jechaliśmy taksówką z moim kumplem z pokoju i dziewczynami, a oni zaczęli gadać ze sobą w trakcie jazdy (my w taksówce, on na motorze za nami). Gdy się zatrzymaliśmy to zaoferował, że pokaże któremuś z nas gdzie co jest i woli lżejszego. To pojechałem, ciekawa rozmowa:)

Odwiedziłem też świątynię Doi Suthep, która góruję nad Chiang Mai. Przede wszystkim chciałem zobaczyć widok na miasto i trochę mnie rozczarował ze względu na smog. Jak wjeżdżaliśmy taksówką pod górę wydawało się lepiej. Wyciągnęłam na tę wycieczkę mojego kanadyjskiego ziomka, którego bardzo lubię, ale wyraźnie jesteśmy tu w zupełnie innych celach. Ja siedzę bardzo dużo na kompie, on codziennie imprezuje i ciężko tu znaleźć punkty wspólne.

Gdy już jechaliśmy na dół spytałem się kierowcy czy mogę usiąść z przodu, bo tak średnio się czułem jadąc z tyłu i był to dobry ruch, bo spontanicznie podjąłem decyzję o wysiadce przy jednym z mijanych wodospadów.  Podobało mi się tam zdecydowanie bardziej niż na górze z milionem turystów. Tutaj byłem jedynym białym, a poza mną malujący i szkicujący Tajowie. Takich klimatów poszukuję.

DCIM100MEDIA

W drodze powrotnej zwiedziłem campus miejscowego uniwersytetu, który robi pozytywne wrażenie (szczególnie stadion, lepszy niż klubu piłkarskiego).

Stadion

Stadion

W weekend odwiedziłem święta handlu, jakim są Saturday i Sunday Market, gdy odpowiednie ulice dla danych dni są zamykane i wypełniają się ludźmi. Choć to już mój czwarty weekend w Chiang Mai to za każdym razie widzę coś nowego i zawsze jest jakiś nowe danie do odkrycia. Bardzo fajny sposób na spędzenie wolnego czasu tutaj.

DCIM100MEDIA

Sunday Market

W niedzielę odwiedziłem też pierwszy raz Katedrę w Chiang Mai. Duma, gdy widzisz gdzieś na drugim końcu Świata obraz i rzeźbę przy wejściu przedstawiającą św. Papieża – Polaka. Właściciel mojego hostelu ma nawet koszulkę polo z Jego cytatem i był na spotkaniu, gdy JPII odwiedził z pielgrzymką Bangkok. Często mówi, że Bóg mu mnie przysłał:)

image

Choć przygody mnie nie omijają to generalnie jednak staram się zdobywać kompetencje. Cały czas czytam, piszę i staram się zdrowo prowadzić. Po zeszłotygodniowy osłabieniu jem zdecydowanie więcej (wcześniej chciałem potraktować ten wyjazd jako okazję do zrzuceniu paru kilogramów). Dzisiaj wróciłem do mojego zestawu treningowego, co też mnie bardzo cieszy.

Mury Chiang Mai

Share This

Pokaż Światu jakiego fajnego bloga czytasz

Z każdym udostępnieniem zbliżasz się do życia wolnego od lokalizacji