Piszę do Was te słowa z hostelowego łóżka i poważnie rozważałem przerwanie dzisiaj cyklu. Jest to jeden z najgorszych dni. Jestem cały dzień jakiś dziwnie zmęczony i nie chce mi się jeść. Na śniadanie wmusiłem w siebie dwa tosty, ale potem wróciłem do łóżka. Zrobiłem dwie wycieczki do najbliższego Świata zewnętrznego. Celem pierwszego było kupienie nowego zapasu witaminy C (sukces), za drugim razem chciałem zjeść obiad, ale nie miałem totalnie na nic ochoty i wróciłem z sokiem pomarańczowym, który smakuje jakby był z dodatkiem wódki.

W takich okolicznościach rozważałem odłozenie napisania cotygodniowego raportu na jutro, ale… Od poprzedniego poniedziałku codziennie piszę 1000 słów. Tak strasznie szkoda było mi przerywać dwie passy, że musiałem się jakoś przemóc.

DCIM100MEDIA

Wodospad Bua Thong – „sticky waterfall”

W poprzedni poniedziałek byłem bardzo podekscytowany pomysłem na wyzwanie i dobrze mi to wychodzi. Oczywiście mam okresy sporych bloków i wtedy otwieram plik „rozgrzewka”. Było to potrzebne tylko w te dni gdy nie mogłem pisać od rana. Miejsce na rooftopie (a dzisiaj tam nawet nie byłem) sprawdza się idealnie. Mimo tego, że rolę fotela gra mały plastikowy taboret.

Aktywny tryb życia w postaci dwóch treningów kalisteniki (znalazłem dobre warunki do ćwiczenia w miejskim parku), codzinnego pisania, dłuższego spaceru oraz wieczornej pracy w hostelu bardzo dobrze mi się sprawdzał. Wczoraj jednak musiałem siedzieć do 5 przez ludzi, którzy do tej godziny imprezowali. Oprócz tego spanie w sali zbiorowej z klimatyzacją i spadek temperatury w nocy do 15C (jest naprawdę zimno) krok po kroku mnie osłabiał, aż dzisiaj przyszła kumulacja zatrzymująca mnie w łóżku.

Nie brakowało w tym tygodniu małych odkryć. Nowych miejsc do zjedzenia obiadu, czy podjęcia decyzji o zjedzeniu na stoiku gdzie krojona nogę wieprzową (pork leg) na żywo wielkim tasakiem. Zawsze stoją tam kolejki, gdy wielokrotnie mijałem to miejsce, ale trochę się bałem co dostanę. Kilka razy pod rząd wyciągano przy mnie coś przypominającego jelito, a moja tolerancja pokarmowa nie przewiduje jedzenia takich elementów. W końcu się przemogłem. Usiadłem z myślą „najwyżej zjem tylko ryż”. Dostałem małą porcję za 3zł. I było rewelacyjne!

Zrobiłem sobie dwa dłuższe spacery, aby za jednym zamachem w całości wysłuchać jedną z częśći audiobooka Synergii Mocy Fabiana Błaszkiewicza. Bardzo udane połączenie, bo niestety nie byłbym chyba w stanie siedzieć w miejscu i słuchać. Przy okazji odkrywam zakątki Chiang Mai gdzie nie docierają turyści. Raz poszedłem do dzielnicy Nimman, która zdecydowanie bardziej tętni życiem niż Stare Miasto, a to ono wydawało mi się centrum życia Chiang Mai. Dobrze jest długoterminowo podróżować i całkowicie bez spinki eksplorować miasto.

Najciekawszym doświadczeniem z tego tygodnia było jednak wyjechanie poza jego granice. W hostelu usłyszałem o tym, że organizowana jest grupa do wynajęcia razem taksówki i pojechania 60 km za Chiang Mai na wodospad. Jeśli jest taka okazja to trzeba skorzystać i specjalnie nie interesowałem się gdzie jedziemy. Wiele osób przez 3 dni tutaj zaliczyło więcej atrakcji niż ja przez 2 tygodnie:)

Wodospad okazał się niesamowitym przeżyciem, bo nie wiedziałem wcześniej o istnieniu takiego zjawiska jak „sticky waterfall”. Skały po której spływa woda mają taką budowę geologiczną, że można swobodnie po nich chodzić. Czasem oczywiście trzeba wspomóc się rękoma, ale wejście jest osiągalne dla prawie każdego. Wow. Dotychczas myślałem, że fajnie będzie jeśli kiedyś uda się wykąpać w wodospadzie. Tutaj okazało, że możliwa jest znacznie ciekawsze przeżycie (choć kąpiel w jakiś większym wodospadzie jeszcze chętnie kiedyś sprawdzę).

Wodospad Bua Thong - "sticky waterfall"

W niedzielę odwiedziłem spotkanie miejscowego klubu Toastmasters, które również przyniosły mi zdecydowanie inne doświadczenia niż się spodziewałem, ale o tym popełniłem bardzo długi post do którego przeczytania Was zachęcam.

Wybaczcie jakość, ale jest kadr z mojego nagrania mowy

Wybaczcie jakość, ale jest kadr z mojego nagrania mowy

Tym akcentem kończę tego posta. Po raz kolejny czuję się mocniejszy, że mimo hałasu wokół i braku sił kolejny poniedziałek zaliczony, a licznik słów pokazał dzisiaj 1100:) Do zobaczenia za tydzień!

Share This

Pokaż Światu jakiego fajnego bloga czytasz

Z każdym udostępnieniem zbliżasz się do życia wolnego od lokalizacji